Dawno nie pisałem. Czy wszystko było w porządku? Raz lepiej, raz gorzej. Natrętne myśli rzadko się pojawiają, a jeśli już, to nie zwracam na nie uwagi. Dawka podtrzymująca. Stres jak stres. Przydałoby się rzucić palenie, ale jakoś motywacji brak.
Jest jednak to puste miejsce. Gdzieś tam w środku. Spotykam różnych ludzi, ale nie trafiłem jeszcze na kogoś, przy kim drgnąłby chociaż jeden element mnie samego. Spotykam się, rozmawiam i nic z tego nie wynika. Absolutnie nie szukam winy w innych, ale zastanawiam się, czy jestem jeszcze zdolny kochać. A może to wszystko się już wyczerpało? A może się boję, że znowu stracę i przeżyję to samo, co po rozstaniu z D.?
Nie wiem. Chciałbym wyczyścić swoją kartę i ponownie ją zapełnić. Ale przecież wtedy nie mógłbym korzystać z tych doświadczeń, które już są za mną. Może chciałbym poczuć się wolny, zupełnie nieograniczony. W życiu ciągle traci się i zyskuje. A co jeśli za dużo tracę? Co jeśli marnuję najpiękniejsze lata swojego życia? W tym wszystkim czuję się zagubiony. Często się nad tym zastanawiam, czy poznam kogoś, kto będzie dla mnie ważny i dla tego kogoś również będę ważny. Ł. powiedział mi kiedyś, że mam charakterek i nie wytrzymałby ze mną i moimi pomysłami.
"Czy nie masz wrażenia, że świat nam podupadł na zdrowiu?"
Odnoszę wrażenie, że ludzie są dziś mało spontaniczni. To doprowadza mnie do frustracji. Proponuję coś komuś, a w odpowiedzi czytam: "co? dziś? teraz? nie chce mi się, nie mam czasu, muszę się przygotować". To straszne. Ja uważam siebie za osobę spontaniczną, często zdarza mi się podjąć decyzję nagle, mogę w środku nocy pójść na Bagry popływać, mogę w środku nocy pójść z kimś na spacer, mogę wstać o 3 rano i iść na grzyby. To właśnie się pamięta! Nie interesuje mnie łapanie pokemonów, kupowanie nowych gadżetów, markowych ciuchów. Kolekcjonuję emocje, one są dla mnie najważniejsze. A tych emocji jest niestety coraz mniej.
Nie chcę wracać do tego, o czym pisałem rok temu. Próbowałem raz to przeczytać. Nie dałem rady, wszystkie wspomnienia wracały.
Czasem śni mi się pustka. Naprawdę. Pustka jako uczucie, okropne. Taka pustka jaką czuje się po rozstaniu czy stracie bliskiej osoby. Ta wewnętrzna rozpacz, która rozdziera. Pustka w klatce piersiowej. Budzę się i sprawdzam, czy nadal to czuję. Nie czuję. Rok temu czułem. Wtedy patrzenie w ścianę jest ciekawsze od ludzi, którzy cię otaczają. Nie jesteś sobą, nie masz zapału, wszystko gdzieś znika. Wszystko wydaje się być pozbawione sensu. To chyba jedno z najgorszych uczuć, jakiego kiedykolwiek doświadczyłem. I nie chciałbym go więcej doświadczać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz